Emocje w Poroninie i Czarnym Dunajcu
Treść
Dwa mecze IX kolejki podhalańskiej klasy A miały dramatyczny przebieg, przez co dostarczyły sporo emocji zawodnikom i kibicom. Jednym z tych spotkań był mecz pomiędzy Porońcem Poronin a LKS Szaflary.
- Był to, moim zdaniem, najlepszy nasz mecz w tym sezonie - mówi kierownik Porońca Mirosław Grela. - Szkoda, że nie przyniósł nam punktów. Byliśmy w tym meczu wyraźnie lepsi. Nawet gdy graliśmy w pewnym momencie w mniejszości, to i tak dyktowaliśmy warunki gry na boisku. O wyniku zadecydowały nasze błędy na początku spotkania i fatalna strata trzeciej bramki. Na spotkanie z Szaflarami wcale nie musiałem mobilizować naszych piłkarzy. Mecze z tym zespołem, z którym łączą nas przyjazne stosunki, zawsze należą do zaciętych niezależnie od pozycji, jakie aktualnie zajmują drużyny w tabeli. Trzeba mieć nadzieję, że taka ambitna postawa w końcówce rozgrywek przyniesie nam nie tylko uznanie, które wyrażali nawet nasi rywale, ale i punkty tak bardzo nam potrzebne.
Drugi mecz o podobnie emocjonującym i dramatycznym przebiegu rozegrano w Czarnym Dunajcu pomiędzy Czarnymi a Jordanem Jordanów. Goście wsławieni rozgromieniem w poprzedniej kolejce Lubania Tylmanowa byli faworytami, jednak zeszli z boiska pokonani. Gospodarze, chociaż jak zwykle stracili bramki ze stałych fragmentów gry, tym razem potrafili nadrobić straty i w emocjonującej końcówce nie pozwolili odebrać sobie wygranej. Najbardziej zapracował na nią Stanisław Bandyk, który w tym meczu ustrzelił hack tricka. Mimo wszystko pewnego rodzaju niespodzianką była wygrana nowotarskiej Szarotki z Orawą Jabłonka. W poprzednich spotkaniach Orawa wygrywała, Szarotka notowała nieoczekiwane wpadki, na dodatek gospodarze zagrali bez braci Ślusarków Mirosława i Łukasza, pauzujących za kartki. Szarotka wygrała 2-0. - Tak już się dzieje, że na mecze wyjazdowe z trudem kompletujemy skład - mówi prezes Orawy Jan Gluc. - Gdy gramy u siebie, zawsze jest nadkomplet chętnych do gry. Do Nowego Targu przyjechaliśmy ledwie w jedenastu, a i tak musieliśmy czekać na Wiesława Fitaka (mecz rozpoczął się z 15-minutowym opóźnieniem). Nasi rywale dokonali czterech regulaminowych zmian, my ani jednej i w tym upatruję przyczyny naszej porażki. Po stracie bramki z karnego nasi zawodnicy jeszcze nie zdążyli pokłócić się o winę za taki rozwój wydarzeń, a natychmiast dostali drugą bramkę i właściwie było po meczu. Na dodatek dała o sobie znać nasza tradycyjna przypadłość, czyli zastraszająca nieskuteczność, wobec tego tak musiało się skończyć.
Dwaj beniaminkowie ZKP Zakopane i Trzy Korony Sromowce Niżne doznali jednakowych dotkliwych porażek po 5-0. To jest odpowiedź dla tych, co mówią o jednakowym poziomie klasy A i B. Dwa ostatnie mecze zakończyły się jednakowymi remisami 1-1. Spotkały się w nich drużyny (Wierchy Rabka - Wiatr Ludźmierz i Lubań Tylmanowa - Dunajec Ostrowsko) o zbliżonym potencjale i zajmujące sąsiednie miejsca w tabeli. Niby wszystko w porządku, jednakże dla każdej z tych drużyn remis był stratą punktów, aczkolwiek obu tym parom przyświecają inne cele.
(ZK)
"Dziennik Polski" 2005-10-05
Autor: ab